Ułatwienia dostępu

Czy znamy gwarę kujawską? Spotkanie z kujawskim gawędziarzem Antonim Benedyktem Łukaszewiczem

PASJE. W Kowalu otwarto “Galerię Kujawską” – prywatne muzeum poświęcone historii regionu
Smok zaryczał, zadźwięczały dzwony
   – To spełnienie naszych życiowych marzeń – mówią Halina i Benedykt Łukaszewiczowie, którzy  na stworzenie galerii przeznaczyli całe swoje oszczędności. Są przekonani, że dzięki tej inicjatywie ich ukochany Kowal stał się jeszcze piękniejszy.
    Pogoda dopisała, dopisali goście. – Byliśmy zaszczyceni, że przyszło tak wiele osób – mówi Halina Łukaszewicz z Kowala, z dumą patrząc na męża, Antoniego Benedykta, którego nazywa Benkiem. – Nie przepadam za swoim pierwszym imieniem, od lat używam drugiego  – tłumaczy kowalanin. To właśnie on od lat gromadził kujawskie pamiątki, odkupował od złomiarzy stare elementy wystoju wnętrz, maszyny rolnicze, a nawet… kute fragmenty nagrobków. Znosił do domu stare naczynia i podniszczone ramy obrazów, czy luster, wygrzebywał  gdzieś leciwe zegary, drewniane skrzynie, malowane świątki, włocławski fajans i tysiące innych przedmiotów.   
     Pan Benedykt jest kujawiakiem z krwi i kości. Dawno, dawno temu urzekła go regionalna gwara. Podczas 30 lat pracy we włocławskiej chłodni często bywał na wsiach. – Z zachwytem słuchałem legend i opowieści, przekazywanych gwarą. Zacząłem je spisywać – opowiada. Efektem tej pracy jest zbiór “Legendy, gawędy i gadki”, napisany gwarą i przygotowany już w formie elektronicznej. Podczas uroczystego otwarcia “Galerii Kujawskiej” w imieniu autora i dr Adama Wróbla książkę prezentował Arkadiusz Ciechalski, znany kowalski pedagog.     
    Galeria mieści się w starym młynie, sąsiadującym z domem państwa Łukaszewiczów. Kupili zabytkowy obiekt dzięki pomocy dzieci: Joanny – śpiewaczki Opery Nova w Bydgoszczy, której występ uświetnił uroczyste otwarcie prywatnego muzeum, Marzeny – bydgoskiej lekarski i Tomka – inżyniera budownictwa z Łodzi. – Nasze wnuki biły w werble i dzwony, a smok, chroniący nowy obiekt, ryczał i ział ogniem – opowiada Halina Łukaszewicz.
   Smok, zgodnie z legendą, wymyśloną przez pana Benedykta, przybył do Kowala z Krakowa. Przywędrował za królem Kazimierzem Wielkim, który stanął na pomniku. Kolorowy blaszany potwór, wydający groźne dźwięki, stoi obok galerii, wzbudzając zainteresowanie przechodniów.
   Stary młyn ma nową, piękną elewację.  W środku są “tematyczne” sale: ta z czasów PRL i ta folklorystyczna. Na parterze prezentowane są dawne meble, zarówno z zamożnych, jak i z ubogich domów. Jest też kącik, w którym sąsiedzi z pobliskiego Domu Pomocy Społecznej będą mogli rozwijać swoje artystyczne pasje. – Jest tu miejsce dla każdego, kto interesuje się historią naszego regionu – podkreśla Halina Łukaszewicz.
    Kierownictwo włocławskiego muzeum obiecało współpracę. Właśnie przez Kowal prowadzić będzie szlak turystyczny do Kłóbki. – Mam nadzieję, że dzięki wdrożeniu w życie naszego pomysłu, ukochany Kowal stanie się jeszcze piękniejszy – cieszy się pan Benedykt.
 – To niesamowite! – śmieje się pani Anna, mieszkająca po sąsiedzku. Dziś pewnie większość ludzi wolałaby przeznaczyć oszczędności na nowe meble, auto, czy zagraniczne wczasy. A Łukaszewiczowie zrobili coś dla innych. To się już nie zdarza!
 Barbara Szmejter