– Jak można zimą wygnać człowieka, nie martwiąc się, że to sobota, niedziela, że mógłby zamarznąć. W takich warunkach nawet, psa się nie wygania, a co dopiero człowieka – Grzegorz Woś nie kryje oburzenia relacjonując to co wydarzyło się w piątek 15 lutego w Ośrodku Leczniczo-Opiekuńczym w Raciążku. Jego znajomy – 63-letni Krzysztof Kamiński został wyrzucony z zakładu w którym spędził ostatnie 13 lat.
– Przyszedł do mnie jakiś pan, powiedział, że jest od dyrektora. Dał mi jakieś pisemko, mówił, że mam coś podpisać – odmówiłem. Wtedy stwierdził, że mam w porze wieczornej opuścić Zakład – wspomina Krzysztof Kamiński. – Wieczorem przyszła pielęgniarka i powiedziała, żebym zabrał swoje rzeczy. Pytałem jak ja się dostanę do Włocławka – odpowiedziała, że ją to nie obchodzi, że dyrektor tak postanowił.
Eks-pensjonariusz Ośrodka Leczniczo-Opiekuńczego przez kilka godzin przemierzał drogę z Raciążka do Włocławka. Dzięki uprzejmości jednego z kierowców dotarł pod dom swojego dawnego kolegi, z którymi przed laty uwielbiali łowić ryby. Wyczerpany zasnął na klatce schodowej. Kolega odnalazł go wyrzucając późnym wieczorem śmieci. Zaopiekował się nim, poinformował o całym zajściu policję, straż miejską, wreszcie udał się do schroniska „Caritas”, w którym Pan Krzysztof otrzymał nocleg i ciepły posiłek.
– Potraktowanie tego pana było rzeczywiście nieludzkie – podkreśla Kinga Maślanka, rzecznik prasowy włocławskiego MOPR-u.- Ze swojej strony zrobiliśmy wszystko. Nasz pracownik z własnej woli pomógł umieścić pana Krzysztofa w schronisku, a teraz dalsze postępowanie należy do GOPR-u w Aleksandrowie Kujawskim i do ZLO w Raciążku – dodaje.
Dlaczego doszło do tej sytuacji?
– Z tego co wiem, pan dyrektor zakładu – urzędujący od listopada – zaczął robić swoje porządki i pan Krzysztof jako osoba schorowana, otrzymująca stałą rentę socjalną, wymagająca opieki i leczenia zawadzała mu – podkreśla zbulwersowany Grzegorz Woś. – Z byłym dyrektorem, który kierował placówką przez 12 lat, Kamiński nie miał żadnych problemów. Pan Grzegorz odnosi się do treści wypisu otrzymanego przez kolegę z, delikatnie mówiąc, sporym sceptycyzmem. – Pisać na człowieka można różne rzeczy , szczególnie na tego, który ze względu na zły stan zdrowia podlega leczeniu i nie potrafi się bronić – nie kryje oburzenia.
Nasze redakcyjne ustalenia nieco komplikują ten czarno-biały z pozoru obraz. Zgodnie z postanowieniem wydanym w 2001 roku przez Powiatowy Zespół do Spraw Orzekania o Niepełnosprawności w Aleksandrowie Kujawskim pan Krzysztof Kamiński wymaga całodobowej opieki i powinien przebywać w ośrodku dla niepełnosprawnych intelektualnie dorosłych.
Dyrektor Ośrodka Leczniczo-Opiekuńczego w Raciążku zarzuca panu Krzysztofowi nadużywanie alkoholu, choć on sam podkreśla, że leczył się, ale w Poradni Zdrowia Psychicznego a nie Uzależnień. Nie ukrywa, że współlokatorzy zakładu w Raciążku zapraszali go czasem na przysłowiowego „kielicha”, ale to wszystko.
Utracone nadzieje
W środę 20 lutego wydawało się, że nasza interwencja przyniesie pomyślne rozwiązanie dla pana Krzysztofa i znajdzie on schronienie. Zaplanowany na przedpołudnie wyjazd pracownika MOPR-u i schroniska „Caritas” wraz z panem Krzysztofem do zakładu w Raciążku dawał nadzieję na pozytywne rozwiązanie całej sprawy. Realia nieco zaskoczyły.
– Jeżeli pacjent zaprzestaje leczenia, lekarze stwierdzają, zż proces medyczny doszedł końca nie ma powodów, żeby przebywał w zakładzie opiekuńczym i tak też było w tym przypadku – stwierdził podczas rozmowy z nami Wojciech Marjański, dyrektor SPZL-O. – Lekarze wystawili kartę pobytu i dobrowolnie opuścił zakład w piątek. Oczywiście to spadło na pomoc społeczną jak grom z jasnego nieba, bo trzeba się człowiekiem zająć, ale podobnie jest w przypadku szpitali, z których wypisywani są pacjenci i nikt się nie przejmuje, co się z nimi dzieje. Nasz rozmówca nie widzi żadnej winy po swojej stronie. Wszystko zostało przeprowadzone zgodnie z procedurami.
Dyrektor Marjański podkreśla, że to na gminie Raciążek spoczywał obowiązek opieki nad Krzysztofem Kamińskim. Nie na Włocławku, ponieważ nie została wydana decyzja administracyjna o wymeldowaniu pana Krzysztofa z miejsca stałego pobytu, jakim był dla niego zakład. Na mocy porozumienia między dyrektorem a gminą został on wywieziony właśnie w środę 20 lutego do toruńskiego MONAR-u, gdzie leczenie odwykowe stwierdzone przez lekarza w Raciążku będzie kontynuowane.
Monika Grzanka