Budzik dzwoni, wstajesz, siadasz na brzegu łóżka, ale coś cię niepokoi. Myjesz zęby, czujesz osłabienie, serce bije szybciej, a ciśnieniomierz pokazuje 160/120, tętno skacze do 115 uderzeń na minutę, mimo że nie zrobiłeś żadnego wysiłku. Po kilku dniach takich objawów postanawiasz w końcu udać się do kardiologa. Sięgając po telefon, szybko przekonujesz się, że średni czas oczekiwania na wizytę w ramach NFZ to aż 253 dni. W przychodni na Wienieckiej czas oczekiwania wynosi 338 dni, a w przychodni na Szpitalnej to 281 dni.
Co z endokrynologiem? Może tu będzie szybciej? Najszybszy termin to 266 dni, czyli 30 października, w przychodni na Szpitalnej. Natomiast w innych placówkach czeka się znacznie dłużej: na wizytę na Barskiej to 317 dni, a na Wienieckiej aż 379 dni.
A co, jeśli męczy cię migrena z aurą, padaczka czy zaburzenia pamięci? W przypadku wizyty u neurologa na NFZ średni czas oczekiwania to 119 dni – na przykład, na Kilińskiego i Olszowej. Do przychodni na Barskiej musimy uzbroić się w wielką cierpliwość.
Tak wygląda smutna rzeczywistość wielu osób, które potrzebują pomocy specjalisty. Choć państwowa opieka zdrowotna wciąż pozostaje podstawą, niestety długie terminy oczekiwania na wizyty utrudniają dostęp do szybkiej i skutecznej diagnostyki.